Od kiedy pamiętam szczerze nienawidziłam szali i czapek, gryzły, uczulały, były za cienkie lub za grube. Zima przez to i jeszcze konieczność noszenia kurtki, w której wyglądałam niezmiennie jak bałwanek - była dla mnie horrorem. W tym roku postanowiłam się z tym rozprawić. Z kurtką zawalczyłam już wcześniej - przerzuciłam się na kobiece płaszczyki.
|
źródło: artmadam.pl |
Szukałam materiału hipoalergicznego, ciepłego, ale przyjemnego w dotyku, ktoś podpowiedział mi, że moim wymaganiom może sprostać
polar minky dots. Zainteresowałam się, materiał ten wykorzystywany jest głównie w ubrankach dziecięcych i różnorodnych domowych tekstyliach, wydał się - przynajmniej z opisów - dokładnie tym czego szukałam.
Zaopatrzyłam się w ryzę i postanowiłam sama (!) uszyć sobie piękny szalik, wykończony od wewnątrz tym polaropodobnym materiałem. Dlaczego sama? Ano dlatego, że materiał ten praktycznie nie istnieje w dorosłych ubraniach! Nie mam pojęcia dlaczego, u mnie sprawdził się doskonale i zastanawiam się czy w przyszłym sezonie nie spróbować swoich sił na większą skalę i nie posprzedawać takich szali choćby lokalnie, wśród znajomych.